czwartek, 7 kwietnia 2011

Niebo jest ciemne, szarogranatowe, w oddali dziesiątki domków na wzgórzu oświetla na żółto popołudniowe słońce. Niepokój w powietrzu roznoszony przez wiatr ociera się ciepło o policzki i jakoś pachnie, chociaż może to tylko złudzenie.
-Ale ładne niebo. Lubię takie, a ty? - pyta Turczyn. Siedzi wygodnie przy drewnianym stoliku pod wielkim ogrodowym parasolem i zajada się frytkami. Tylko dzisiaj je frytki.
-Też takie lubię. Zrób mu zdjęcie frankiem - odpowiadam i patrzę na domki. Patrzę jak opuszcza je słońce, jak robią się mdłe i ciemne. Właśnie w tej chwili przypominam sobie o starości, tak bardzo się jej boję, tak ważne jest to, co robię w tej chwili, w tym momencie, w którym czas wciąż płynie niezależnie od wszystkiego. Przecież pewnego dnia, gdy będę czyjąś babcią, jedynym co mi pozostanie nie będzie patrzenie w przyszłość, ale przywoływanie tego, co już było, co się działo kiedy energia rozsadzała mnie po brzegi i nie blokował reumatyzm. Jedynym, co mi pozostanie będą wspomnienia młodości...
Mechanicznie jedząc, spoglądamy daleko przed siebie, jakby tam wędrowały nasze myśli. Chwilę ciszy przerywa Turczyn wracając do świata "tu i teraz".
-Co byśmy zrobiły, gdybyśmy wiedziały na sto procent, że jutro o północy będzie koniec świata? - pyta -Ale tylko my, nikt więcej.




1 komentarz:

  1. i chyba właśnie dlatego powinniśmy żyć tu i teraz, doceniać swoje życie i hah, niech będzie trochę szkolnie "horacjańskie carpe diem" ;)
    pozdr. ;*

    OdpowiedzUsuń