wtorek, 26 stycznia 2016

2015

Chyba już nigdy nie uda mi się zwalczyć w sobie tej wstrętnej przypadłości odkładania wszystkiego na potem. Jednak (ponoć) lepiej późno niż wcale. Dlatego chciałabym nieco spóźniona podsumować ubiegły rok. Rok, który mimo wahań i trudnych decyzji w bilansie zysków i strat uznaję za najlepszy rok mojego życia. Tak pięknie to brzmi, cieszę się, że mogę to powiedzieć.

Myślę, że nareszcie odnalazłam równowagę, może nastąpiło to nawet wcześniej niż w dwa tysiące piętnastym ale dopiero teraz jest to dla mnie na tyle oczywiste, wręcz namacalne, że czuję chęć by o tym mówić. W momentach, gdy tę równowagę tracę, potrafię ją szybko przywrócić. Jestem swoim pocieszycielem i opiekunem.

Ten rok zesłał na mnie ogromne pragnienie by zrobić coś, co dotychczas potępiałam. Kazał mi działać egoistycznie i ostatecznie wygrało to z tysiącami wątpliwości. Mówi się „chcesz zmienić świat – zacznij od siebie”. Idąc tym tokiem myślenia, aby być w porządku wobec wszystkich wokół, nie można oszukiwać siebie.

Szalony konflikt wewnętrzny plątał mi myśli w najpiękniejszą z pór roku, w najpiękniejszych miejscach. Świetnie wiedziałam, czego chcę i równie doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że będzie to odebraniem czyjejś radości. Ale czy można dawać komuś szczęście, samemu będąc tego szczęścia pozbawionym?

Byłam pewna chęci zrobienia kroku a jednocześnie zupełnie niezdolna, bo powstrzymywana strachem, że zdepczę czyjeś nadzieje. Jednak  dopiero wtedy, gdy zrobiłam coś budzącego we mnie tak wielki strach, poczułam, że stanęłam na nogi. I, że niezależnie od tego, kto prowadzi mnie za rękę, potrafię chodzić o własnych siłach. Przezwyciężyć lęk to dla mnie jak spełnić marzenie. Z resztą - zwykle marzenia są obarczone jakimś lękiem... :)


 ♪ Madcon - Don't Worry feat. Ray Dalton

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz