piątek, 31 maja 2013

Zakaz powstrzymywania się

Gdybym nie była nauczona ogłady i taktu, z pewnością miałabym niewyparzony język, dlatego, że niejednokrotnie walczę ze sobą, żeby czegoś nie powiedzieć lub unikam absurdalnych żartów, bo moje poczucie humoru bywa hmm... nierozumiane. Jednak nie głupi dowcip, który muszę stonować jest moją największą bolączką, ale przemilczane uwagi. Czasem lepiej czułabym się, gdybym sobie pozwoliła na kłótnię z durnym kierowcą autobusu albo na uszczypliwość, w dodatku będącą odwetem! Ale nie, bo nie wypada, bo ktoś jest starszy, bo nie będę się zniżać do jego poziomu. Co za nonsens. Kultura zazwyczaj nie jest doceniana, zwłaszcza przez kogoś, kto prowokuje jej brakiem. Jedynym skutkiem takiej sytuacji jest w moim przypadku pulsująca żyła na czole. I czemu to służy?
By żyło mi się lepiej, wprowadzam zakaz powstrzymywania się przed powiedzeniem tego, co chcę powiedzieć. Są granice, ale zamierzam je rozszerzyć. 


PS Zauważyłam, że im więcej dobrego dzieje się u mnie, tym rzadziej piszę posty :O

2 komentarze:

  1. Czasem brak odwagi usprawiedliwiamy własną ogładą. Trzeba mówić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba MYŚLEĆ. Mówienie wszystkiego, co pomyślimy to często pójście na łatwiznę... Ładne zdjęcia, ale dlaczego tylko Ty? Nie ma ludzi obok Ciebie?

    OdpowiedzUsuń