niedziela, 17 czerwca 2012

Туристична інформація

Ostatniego dnia pobytu wybrałyśmy się zupełnie same na Kreszczatik, radząc sobie doskonale w podróży metrem, które głownie przemierzało miasto, ale kiedy już wjechaliśmy w podziemie, to naprawdę głęboko, bo przy wyjściu ruchome schody jechały w górę szybko, a długo. Gdy wydostałyśmy się na światło dzienne, usiadłyśmy na murku i otworzyłyśmy przewodnik po Kijowie, od Eleny, ale na mapkach w tym cudownym przewodniku dla Polaków, większość ulic była oznaczona cyrylicą od czego pomieszało nam się w głowie, więc poszłyśmy do informacji turystycznej dowiedzieć się, co warto zobaczyć i gdzie możemy zrobić zakupy :D Wychodząc, zanim się zorientowałyśmy, każda miała na sobie po kilka gołębi, po kilku sekundach zdjęte okulary (taka była wizja, do zdjęć bez okularów) i w efekcie nieco cieńszy portfel...




Opracowując plan działania posiedziałyśmy chwilę przy tańczącej fontannie, która działa w rytm muzyki i patrzyłyśmy na chłopców, którzy jedzą na zmianę, raz z prawej ręki - loda, raz z lewej - hamburgera. Aż zgłodniałyśmy!









Z nadzieją zrobienia wielu zdjęć, spacerowałyśmy po centrum, niestety niespodziewanie padła bateria w aparacie i jedyne co nam zostało to wyprawa do sklepów :) Zeszłyśmy schodkami w duszne podziemie, by wejść do galerii handlowej, gdzie ceny na prawdę nie były korzystne, ale trudno tak wyjść z pustymi rękami.






Później poszłyśmy na planty, gdzie był niezbyt atrakcyjny taras widokowy, ale też mnóstwo budek ze słodyczami i pamiątkami. Ogólnie byłoby całkiem przyjemnie, gdyby nie plaga małych muszek, które były wszędzie, ale najchętniej latały przy twarzy.





Kijów opuściłam z 23 kilogramami bagażu i pomimo tych nieudanych toalet, chciałabym jeszcze kiedyś tam wrócić. Może przez pogodę i to coś w powietrzu, co sprawiało, że miałyśmy z Majką największą głupawkę ever eva!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz