Opracowując plan działania posiedziałyśmy chwilę przy tańczącej fontannie, która działa w rytm muzyki i patrzyłyśmy na chłopców, którzy jedzą na zmianę, raz z prawej ręki - loda, raz z lewej - hamburgera. Aż zgłodniałyśmy!
Z nadzieją zrobienia wielu zdjęć, spacerowałyśmy po centrum, niestety niespodziewanie padła bateria w aparacie i jedyne co nam zostało to wyprawa do sklepów :) Zeszłyśmy schodkami w duszne podziemie, by wejść do galerii handlowej, gdzie ceny na prawdę nie były korzystne, ale trudno tak wyjść z pustymi rękami.
Później poszłyśmy na planty, gdzie był niezbyt atrakcyjny taras widokowy, ale też mnóstwo budek ze słodyczami i pamiątkami. Ogólnie byłoby całkiem przyjemnie, gdyby nie plaga małych muszek, które były wszędzie, ale najchętniej latały przy twarzy.
Kijów opuściłam z 23 kilogramami bagażu i pomimo tych nieudanych toalet, chciałabym jeszcze kiedyś tam wrócić. Może przez pogodę i to coś w powietrzu, co sprawiało, że miałyśmy z Majką największą głupawkę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz