czwartek, 1 grudnia 2011

Rasowe marzenie

Kiedy potłukłam połowę talerzy i rozwaliłam suszarkę na ubrania, weekendowe fatum przeszło na Elę, dzięki której waga (po rozsypaniu się w drobny mak) nie przeszkadzała nam już w jedzeniu. Popijając piwo z nie lodówki, chrupiąc chipsami i konspiracyjnie podkradając kostki czekolady wyciszałyśmy własne sumienie wytężając słuch przy opowieściach Izy. Natomiast za pośrednictwem Majki, dowiedziałyśmy się, czym jest współczesna broń rasowego marzenia, ale wątpię, żeby którakolwiek z nas zapamiętała, bo łatwiej było się skupić na marzeniach właśnie.

Kulturalne rozkminy zasługiwały na eleganckie miejsce, tak więc wkradłyśmy się w łaski Słowackiego i poczułyśmy się tak samo, jak na początku studiów - u siebie w rowie. 



Przekonałam się, że jestem impulsywna, taaak, jestem. Niedługo mogę się również dowiedzieć ile mam siły, ale bez emocji stwierdzam, że ta wiedza zdecydowanie nie jest mi potrzebna. Na własne oczy ujrzałyśmy dowód imprezowej determinacji, czyli trzycentymetrowe kiwające się obcasiki i nabrałyśmy przeświadczenia, że o ile królowa jest tylko jedna, to królów parkietu może być wielu. 


Marze zawdzięczamy świadomość naszego pochodzenia. Wzięłyśmy się z pieca! I chociaż może wydawać się gorąco, to przecież  wedle słów Majki, kiedy jesteś znieczulony, to nawet nic nie czujesz. Poza tym piec jest zdecydowanie lepszym miejscem pochodzenia niż Kalwaria na przykład. Tam mieszkają sami rzemieślnicy pod względem mebli.

 Mara, ja nic nie chcę mówić, ale nawet to zdjęcie potwierdza twoje ostatnie słabości!


Izie dziękuję za bansy i za słodką minkę do foci przed snem :) Dziewczętom dziękuję za przybycie, za zupę na kilka dni i za wyeliminowanie czynnika wywołującego wściekłość, stojącego dotychczas w łazience. Madzialenie za wytrwałość w tropieniu zjawisk paranormalnych. Monice gratuluję odwagi, a Eli strachu. Właściwie nie ma czego gratulować, ale dobrze wiedzieć, że nie tylko ja sieje panikę.


Na koniec pozdrawiam dziewczynkę, a także kogoś, ktokolwiek tam był, bądź cokolwiek tam było, gdzie nikogo ani niczego być nie powinno. I wrzucam dedykację dla Majki, która przecieżtańczy :*


1 komentarz: