wtorek, 26 kwietnia 2011

przedMatura

Wczoraj zaczęłam przygotowywać się do matury. I... moi drodzy, kochani uczniowie! Jeżeli czyta to teraz ktoś z młodszego rocznika - weźcie sobie do serca to, co pisze starsza koleżanka. Gadanie "czy nauczę się WOSu w trzy miesiące? czy nauczę się w miesiąc?" - sratatata. I tak wiadomo, że nie będziecie tego robić, tylko rozmyślać. Ogarniecie w tydzień. Ale dzień po dniu, tydzień nauki. I to jest moja recepta - tydzień na każdy przedmiot. Nie wiem, czy sprawdza się u wszystkich, ale u mnie działałaby idealnie, gdybym ją zastosowała. A tak?.. Jestem tylko zła, że późno zaczęłam i zamiast skupiać się na czytaniu - co chwile rozprasza mnie cudowna idea planowania, czego, w jaki dzień będę się uczyć i oczywiście myśl, że na pewno nie zdążę! Teraz piszę post na blogu od 4 minut, od głupich 4 minut, 4 minut, które są niczym na tle 14 godzin dnia, to zaledwie 1/210 czasu, który mogę poświęcić na naukę, a itak mam poczucie, że właśnie w tym momencie powinnam ratować swoją maturę, zamiast o niej pisać. Nie chcę roić z bloga magazynu dla licealistów a z siebie wujka dobra rada, ale macie ode mnie w pigułce relację z przygotowan do egzaminu dojrzalosci:) Ja się wygadałam, Wy może coś zapamiętacie.

Tegorocznym maturzystom słoników z trąbką do góry życzę, zdamy wszyscy zajebiście!!!!!!:)


a niedługo beztroskie wakacje ♥♥♥ 

5 komentarzy:

  1. hm, tak jakbym siebie słyszała :)
    (doceń cenną minutę na komentarz:D) Ale! Za dwa tygodnie już będzie po wszystkim i ... zajebiste wakacje! <3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeee tam, mamy czas... Całe życie można zdawać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. haha mamy 5 lat na poprawianie maturki, więc lajtowo :D

    OdpowiedzUsuń
  4. omg czemu tylko 5? nie mozna już potem?!:(

    OdpowiedzUsuń
  5. jeszcze tylko najsuperowsze xD

    OdpowiedzUsuń